Czy gaśnica samochodowa nie działa? Część 1

Czy gaśnica samochodowa nie działa?

Opowieść o gaśnicach samochodowych część 1.

Czy gaśnica samochodowa nie działa? Oczywiście, że TAK. Najczęściej nie działa. Dlaczego tak się dzieje? Co jest z nimi “nie tak”? Prawda jest taka, że  tak nie wiemy, jakie gaśnice wozimy w naszych bagażnikach, pod siedzeniami i wszędzie tam, gdzie je w aucie przechowujemy.

Od dawna spotykam się z przekonaniem graniczącym z pewnością, że… gaśnica samochodowa jest niepotrzebna. I że wozimy ją “dla policji”, albo “na sztukę”. A dlaczego? Bo jak musimy jej użyć – to to diabelstwo nie działa!

Takie stwierdzenie zwykle jest poprzedzone soczystym słowem kojarzącym się jednoznacznie z częścią naszego ciała. Tą „tylną”. Mam nieodparte wrażenie, że słowo „dupa” w kontekście gaśnic samochodowych było już odmieniane przez wszystkie przypadki, tryby i rodzaje, jakie tylko język polski posiada. Słyszałam dziesiątki opowieści z cyklu: „palił się samochód, zużyto kilka gaśnic samochodowych i… nic. Nie zadziałały!”

Dlaczego tak się dzieje?

Pozwól, że zabiorę Cię w krótką podróż po moim świecie. Świecie, gdzie gaśnice łaszą się do stóp i pozwalają się oswoić jak wiewiórki w parku.

Jesteś gotowa?  To ruszamy!!

Od razu się wytłumaczę, że ten tekst z premedytacją kieruję do kobiet (ale panów również gorąco zachęcam do przeczytania). Dlaczego? Bo z mojej praktyki wynika, że to my kobiety mamy więcej obaw związanych z obsługą gaśnicy. Pokutuje jakiś pogląd, że to niemalże wiedza tajemna i jest ona zarezerwowana dla nielicznych. A to przecież nieprawda i zaraz się o tym przekonasz!

Uprzedzam, będzie troszkę „technicznie”, ale bez ułamków, pierwiastków i całek. Za to więcej fotografii. Więc luuuz…

W rozmowach o sprzęcie gaśniczym zwykle pytam, w jaki sposób użyjesz swojej gaśnicy. Co zrobisz najpierw? Jakich efektów się spodziewasz? To bardzo ważne pytanie, ale odpowiedź jest dużo ważniejsza. Zwykle zagadnięta przeze mnie osoba patrzy na mnie jak na jednorożca z bajki, wzrusza ramionami i odpowiada: „no jak to jak? Zwyczajnie. Wyrywam plombę, naciskam i już…” No właśnie…

Wymyśliłam hipotetyczną, bardzo prawdopodobną sytuację:

„Jadę autem ruchliwą ulicą. Spieszę się, bo dzieci… obiad… korki… Nagle czuję nieprzyjemny zapach, coś jakby palący się plastik…?! Rozglądam się nerwowo i widzę wydostający się dym spod auta. Wpadam w panikę, nerwowo włączam kierunkowskaz i zjeżdżam na pobocze – pas zieleni – gdziekolwiek! Wysiadam i trzęsącymi rękami otwieram maskę…. buch! Widzę ogień wydostający się spod plątaniny kabli, przewodów i czort tam wie czego jeszcze. W popłochu biegnę do bagażnika i szukam gaśnicy! Spomiędzy zakupów, zabawek syna i zapasowych butów (po czort wożę od czerwca buty do biegania?) wyjmuję gaśnicę. Trzęsącymi dłońmi wyrywam zawleczkę (coś tam kołacze w myśli że miałam ją chyba potrząsnąć??). Naciskam, wyleciało trochę białego proszku i nic… Naciskam nerwowo jeszcze raz i jeszcze raz… Kolejna porcja białego puszku ledwo wydobywa się z gaśnicy i… to wszystko! Podjeżdża kilka aut, a kierowcy odbezpieczają swoje gaśnice. Niektóre działają, inne nie bardzo, zaś trawnik dookoła zapełnia się czerwonymi zbiornikami gaśnic… “

Znajoma historia?

Zastanówmy się, dlaczego niektóre gaśnice działają, a inne nie…

Najczęściej wożona gaśnica w aucie wygląda tak:

Gaśnica samochodowa GP-1z

A po „rozebraniu” ta sama gaśnica prezentuje się tak:

Rozkręcona gaśnica z nabojem
Gaśnica samochodowa GP-1z
Ten srebrny zbiorniczek był schowany w białej rurce

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pamiętasz syfon do wody mineralnej? A może strzelasz z wiatrówki? Bo zasada działania takiej gaśnicy jest bardzo podobna. Jak widzisz, w środku znajduje się nabój (ten srebrny element). Taki zwykły, 12g zbiorniczek wypełniony dwutlenkiem węgla (gaz). To jest nasza wyrzutnia, siła napędowa gaśnicy, która sprawi, że nasza gaśnica zadziała.

No to teraz zastosujmy powszechny schemat uruchomienia gaśnicy:

Wyciągasz gaśnicę z auta…
… lokalizujesz zawleczkę (to takie zabezpieczenie przed przypadkowym uruchomieniem gaśnicy)
… wyrywasz zawleczkę
… przytrzymujesz dźwignię gaśnicy i…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

… wiesz, jaki jest efekt końcowy takiego działania? Pokażę Ci – bo rozkręciłam tą gaśnicę, aby zobaczyć ile środka gaśniczego w niej zostało.

Wysypuję proszek, który został w gaśnicy…
… trochę tego jeszcze w gaśnicy było…
… gaśnica jest już pusta

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Widzisz ile proszku było jeszcze w środku zbiornika? To oznacza, że gaśnica „nie zadziałała” prawidłowo. A dlaczego? Bo niestety nie dałaś jej na to szansy… Choć to nie Twoja wina, no bo skąd miałaś wiedzieć jak jej użyć? Kiedyś na takich gaśnicach instrukcja obsługi była bardzo czytelna i szczegółowa (wkleiłam zdjęcie), a na obecnych o najważniejszym detalu (o 3 sekundach) nie ma śladu.

Dawna etykieta gaśnicy z nabojem

 

 

 

 

 

 

Przy takiej gaśnicy schemat uruchomienia powinien wyglądać następująco:

Wyciągasz gaśnicę z auta…
… lokalizujesz zawleczkę (to takie zabezpieczenie przed przypadkowym uruchomieniem gaśnicy)
… wyrywasz zawleczkę
… naciskasz dźwignię gaśnicy
… puszczasz tą dźwignię… tyk… tyk… tyk… czekasz około 3 sekund (jest to czas, w którym gaz z tego małego zbiorniczka w środku wypełni gaśnicę)
… następnie ponownie naciskasz dźwignię gaśnicy i…. Szaleństwo! Gaśnica opróżniona w całości

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

A teraz widzisz różnicę, prawda? Gaśnica była skuteczna, ponieważ wiedziałaś, jak jej użyć. Bo takie gaśnice potrzebują chwili, aby prawidłowo zadziałać, a te (umowne) 3 sekundy są po to, aby gaz znajdujący się w naboju rozprężył się do środka zbiornika. Jeśli po naciśnięciu dźwigni w gaśnicy nie puścimy jej i nie odczekamy chwili, to taka gaśnica nie zadziała prawidłowo, a cały gaz ucieknie od razu na zewnątrz. I nie będzie siły, aby wyrzucić proszek, którym wypełniona jest ta gaśnica samochodowa. Taka gaśnica będzie po prostu bezużyteczna.

Pokiwałaś teraz głową, bo to proste, prawda?

Jest jeszcze drugi rodzaj gaśnicy samochodowej. To ten “łatwy” typ, przy którym można działać intuicyjnie. Wymarzony towarzysz wszelkich podróży. Chcesz zobaczyć, jak się do niego dobrać? Jakie ma silne i słabe strony? I jak go odróżnić od innych gaśnic?

Zapraszam na drugą część opowieści o gaśnicach. Oswoimy ten temat raz na zawsze!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *